środa, 13 lutego 2019

(13) Tego samego dnia dwaj z nich byli w drodze do wsi, zwanej Emaus, oddalonej sześćdziesiąt stadiów od Jerozolimy. Rozmawiali oni z sobą o tym wszystkim, co się wydarzyło.
Gdy tak rozmawiali i rozprawiali z sobą, sam Jezus przybliżył się i szedł z nimi. Lecz oczy ich były niejako na uwięzi, tak że Go nie poznali.
On zaś ich zapytał: «Cóż to za rozmowy prowadzicie z sobą w drodze?» Zatrzymali się / smutni. A jeden z nich, imieniem Kleofas, odpowiedział Mu: «Ty jesteś chyba jedynym z przebywających w Jerozolimie, który nie wie, co się tam w tych dniach stało».

 Zapytał ich: «Cóż takiego?» Odpowiedzieli Mu: «To, co się stało z Jezusem Nazarejczykiem, który był prorokiem potężnym w czynie i słowie wobec Boga i całego ludu; jak arcykapłani i nasi przywódcy wydali Go na śmierć i ukrzyżowali.  A myśmy się spodziewali, że On właśnie miał wyzwolić Izraela. 
Tak, a po tym wszystkim dziś już trzeci dzień, jak się to stało. Nadto jeszcze niektóre z naszych kobiet przeraziły nas: były rano u grobu, a nie znalazłszy Jego ciała, wróciły i opowiedziały, że miały widzenie aniołów, którzy zapewniają, iż On żyje. Poszli niektórzy z naszych do grobu i zastali wszystko tak, jak kobiety opowiadały, ale Jego nie widzieli». 
Na to On rzekł do nich: «O nierozumni, jak nieskore są wasze serca do wierzenia we wszystko, co powiedzieli prorocy! Czyż Mesjasz nie miał tego cierpieć, aby wejść do swej chwały?» 
 I zaczynając od Mojżesza poprzez wszystkich proroków wykładał im, co we wszystkich Pismach odnosiło się do Niego.  Tak przybliżyli się do wsi, do której zdążali, a On okazywał, jakoby miał iść dalej.  Lecz przymusili Go, mówiąc: «Zostań z nami, gdyż ma się ku wieczorowi i dzień się już nachylił». 
Wszedł więc, aby zostać z nimi.
 Gdy zajął z nimi miejsce u stołu, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dawał im. Wtedy oczy im się otworzyły i poznali Go, lecz On zniknął im z oczu. I mówili nawzajem do siebie: «Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał?» W tej samej godzinie wybrali się i wrócili do Jerozolimy.
 Tam zastali zebranych Jedenastu i innych z nimi,  którzy im oznajmili: «Pan rzeczywiście zmartwychwstał i ukazał się Szymonowi». Oni również opowiadali, co ich spotkało w drodze, i jak Go poznali przy łamaniu chleba.

Chciałabym dziś, podzielić się z Wami tym, do czego zostałam osobiście zaproszona przez Słowo Boże.
Ono kolejny raz wyprowadziło mnie w drogę...

Przed trzema tygodniami, przeżyłam śmierć mojego taty...
To wydarzenie, wywróciło mi wszystko do góry nogami..
Nie chcę się koncentrować tutaj na burzy emocji, która się we mnie toczyła i jeszcze toczy.
Ale pośród tego doświadczenia, weszłam w takie dni, w czasie których nie byłam w  stanie, z tym wszystkim co sie we mnie dzieje, stanąć przed Jezusem...Przestałam się modlić.
Powiedziałam Jezusowi..widzisz, co się ze mną dzieje, nie mam sił...znajdz mnie.
Skoro jesteś moim Oblubieńcem, to postaraj się mnie Tobie przywrócić.

W trudzie, sięgnełam po Słowo.

10 luty...


"Wszedłszy do jednej łodzi, która należała do Szymona, poprosił go, żeby nieco odbił od brzegu"

łódz i podróż - to taki mój i Jezusa sekretny symbol.
Powiedziałam Mu..dobrze skoro znowu zabierasz mnie do łodzi...ok.
Usłyszałam jak prosi mnie, abym odbiła od brzegu...nie, nie zapraszał mnie na głębie.
Chciał tylko, abym odbiła od brzegu.
Pomyślałam: nie mam sił...ale dobrze, na Twoje Słowo - odbiję od brzegu.
Moim odbiciem, był powrót do postawy adoracji Jego obecności w Najświętszym Sakramencie.


11 luty

Ziemia była bezładem i pustkowiem...ciemność była nad powierzchnią bezmiaru wód..
a Duch Boży unosił się nad wodami....

Czytałam to Słowo i myślałam: tak, jest we mnie chaos.. jest we mnie bałagan...
ale BÓG Z CHAOSU STWORZYŁ ŚWIAT.
Jakby Bóg wpuszczał promyk słońca,  że Jemu mój bałagan nie przeszkadza...
On SWOIM SŁOWEM chce mnie storzyć na nowo...

12 luty

Stworzył Bóg człowieka, na swój obraz...


Bóg zaprosił mnie do tego, abym dał Mu się stworzyć.
Pomimo chaosu, którego nie umiałam ogarnąć, pomimo trudu, przystapiłam do sakramentu Pokuty i Pojednia.
Wylałam przed Nim moje niepoukładane serce, myśli, emocje..


I w czasie tego sakramentu zostałam zaproszona do spotkania się ze Słowem o uczniach idących do Emaus..
Chodzę z Nim zatem od wczoraj. Dojrzewa we mnie..

Przytuliłam wczoraj do siebie moją ukochaną biblię, która już nie raz zbierała moje łzy.
Bóg otworzył dla mnie SŁowo...

Najpierw, powiedział mi:
Moniko, przed rokiem, swoim Słowem zaprosiłem Cię do Drogi do Jeruzalem...wiedziałaś, że tam doświadczysz ukrzyżowania..nie wiedziałąś, co ono dla Ciebie bedzie oznaczać..ale zgodziłaś się.
Dlaczego więć..uciekasz z tej drogi?
Dlaczego idziesz do Emaus?? Dlaczego jesteś tak dalego od Jerozolimy?


Jezus przyliżył się do mnie. Zatrzymał mnie.
Zobaczył ile we mnie smutku...pozwolił mi mówić, co widzę, co czuję, na co się wsciekam i czym mnie rozczarował....wykrzyczałam Mu, że nie tego się spodziewałam, nie tak miało być.
Miałam inne plany, inne pragnienia, inne wizje...a On zabierająć tatę wszystko zepsuł...zawiódł mnie.
Moje zaufanie do Niego zostało nadszarpnięte.... Nie tego się spodziewałam!

Cierpliwie słuchał mojego płaczu i pretensji.

Ale pośród tego upomina mnie także: jak nieskore jest Twoje serce do wiary w MOJE SŁOWO.
W moją dobroć. W moją mądrość. W moje ojcowskie, dobre serce. W moją miłość. W moje miłosierdzie.

Jezus tym Słowem, nie przymuszał mnie do ufności...okazywał, jakby miał iść dalej.
ALe ja chcę Cię Jezu przymusić, abyś został ze mną.
Bez CIebie, mnie nie ma. Bez Ciebie, nie umiem siebie kochać. Nie umiem bez CIebie, byś dla siebie dobrą.
Bez Ciebie, atakują mnie ciemności.
Bez Ciebie odejscie taty, tak bardzo nie spodziewane i w tak bardzo nieodpowiednim czasie, staje się dla mnie tylko miejscem grobu i ciemności. A TY przecież Jesteś Zmartwychwstaniem.
Stajesz Zmartwychwstały na mojej drodze do Emaus. Chcę podjąć na nowo powrót do Jerozolimy..

Przed rokiem, powiedziałeś mi: tam, doświadczysz ukrzyżownia ale tam dokona się takze Zmartwychwstanie.
Ufam Ci Jezu. Pomimo i pośród cierpienia, chcę widzieć Cię Zmartwychwstałego, Zwycięskiego.

Nie tak jak ja..ale tak jak Ty.
Wracam do Jerozolimy.
Przytulam się do Twego Serca.  Jutro przecież w końcu Walentynki :)
Kocham Cię, naucz mnie kochać Twoje tajemnicze plany, które masz dla mnie i dla tych, których kocham.


Wiem, że warto, bo to co Ty czynisz w moim życiu, nieskończenie przewyższa moje marzenia.







 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz